grudzień 2016

W dniach od 14 grudnia 2016 r. do 10 stycznia 2017 r. w Filharmonii w Szczecinie im. Mieczysława Karłowicza, odbyła się wystawa pt. Tatrzańskie. Zawierała 33 plansze z 98 reprodukcjami fotograficznych pejzaży autorstwa patrona tejże filharmonii. Otwarcie wystawy zbiegło się z obchodami 140-rocznicy urodzin wybitnego kompozytora i jednocześnie wytrawnego fotografa polskich Tatr. Pomysłodawcą i autorem wystawy był zmarły w grudniu 2015 r. gdański fotograf, Stefan Figlarowicz. Jego nagła śmierć przerwała rozpoczęte już prace. Kontynuacji zamysłu podjęło się dwoje współpracowników Stefana Figlarowicza: Anna Makowska i Arek Staniszewski w ramach działań Fundacji Karrenwall. Oboje opracowali zebrany wcześniej materiał i na nowo przedstawili go w Szczecińskiej Filharmonii. Swoista premiera tej wystawy odbyła się jednak już w 2006 r. w Gdańskiej Galerii Fotografii prowadzonej wówczas przez Stefana Figlarowicza. Później prezentowana była jeszcze w kilku miejscach w Polsce oraz w Wilnie. Wystawa szczecińska była kolejną, zmodyfikowaną i „odświeżoną” odsłoną. W tym roku planowana jest jeszcze jedna prezentacja, tym razem w Krakowie w siedzibie Centralnej Biblioteki Górskiej PTTK, z której to zbiorów pochodzą skany oryginałów prezentowane na wystawie.

A tak o swojej wystawie w 2006 r. pisał Stefan Figlarowicz:

Mimo, że fotografie Mieczysława Karłowicza (1876-1909) znamy z licznych wystaw, albumów i czasopism to o jego indywidualnej wystawie autorskiej nie słyszałem. Przywykliśmy do obecności jego fotografii, ale nawet sam ich autor traktował twórczość fotograficzną raczej użytkowo. Owszem, cieszył się ze swoich licznych publikacji i chyba mu to wystarczało. Nie doczytałem się w jego listach i tekstach marzeń o wystawie. Martwił się małą ilością wykonań jego muzyki, lecz swoje fotografie sytuował poza salami wystawowymi. Czynił to świadomie. Znał środowisko zakopiańskich plastyków. Przyjaźnił się ze swoim równolatkiem, malarzem Stanisławem Gałkiem. Prawdopodobnie korzystał z jego laboratorium fotograficznego. Jednak fotografowanie w czasach Karłowicza było z założenia pracą ilustratora tekstów. Nie pokazywano ich na wystawach...

Podczas pobytu w Zakopanem we wrześniu 2005, mieszkałem u Marka Zaniewskiego (jego dziadek Feliks Zaniewski był wileńskim fotografem i cynkografem, współpracownikiem Stanisława Filiberta Fleury). W jego bibliotece znalazłem, wydaną w 1959 roku książkę Mieczysława Karłowicza W Tatrach. Fotografie i teksty Karłowicza uświadomiły mi, że artysta zasłużył na spopularyzowanie jego twórczości. Uznałem, że warto pokazać jego godną podziwu osobowość – wybitnego muzyka, umiejętnie władającego piórem, a jednocześnie doskonałego fotografa, uprawiającego przy tym komplementarną działalność społeczną. Utwierdziły mnie w tym przekonaniu wysłuchane po powrocie do Gdańska dwie audycje prof. Mieczysława Tomaszewskiego z cyklu Godzina pieśni polskiej, w Programie 2 Polskiego Radia. 

Oryginały fotografii odnalazłem w zbiorach Centralnej Biblioteki Górskiej PTTK w Krakowie. Pokazujemy wybór z autorskich albumów oraz skany ze szklanych negatywów. Większość fotografii z albumów jest sepiowana. Dwie fotografie ostatnie, wykonane tuż przed śmiercią pochodzą ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. Ekspozycji towarzyszą listy i teksty Karłowicza oraz teksty o Karłowiczu. 

Wystawę otworzyliśmy w lutym [2006] – miesiącu jego tatrzańskiej śmierci, do której przyczynił się zamiar wypróbowania nowego aparatu fotograficznego. 

To, że przygotowaliśmy wystawę z dala od gór, nad morzem, niech nikogo nie dziwi – i tu i tam ulegamy od czasu do czasu wpływom wiatru, przez górali zwanego halnym, a przez ludzi morza sztormem.

Fotografie Karłowicza, często wyzwalające się z reguł piktorializmu, składają się z nie pogłębionych jeszcze przez krytyków misternych struktur wizualnych. Emocje twórcze oscylują pomiędzy doskonałym dokumentem a dialogiem ze skalną ścianą i przestrzenią. Także ze skalą: ściana–człowiek. Jest to dialog muzyka, przekładającego podświadomie doświadczenia kompozytora na praktykę fotografa. Dostrzega rolę światła, odczytuje partyturę grani, perci i turni. Buduje klimaty dostępne dopiero po przekroczeniu pewnej wysokości... Szkoda, że wśród jemu najbliższych nie stało artysty czy filozofa obrazu, z którym mógłby prowadzić dialogi o twórczości fotograficznej. 

Twórczość Karłowicza zawarta pomiędzy słowem a dźwiękiem omawiana jest od dawna. Należy oczekiwać refleksji badaczy konfrontujących to, co o nim już wiemy, z jego fotograficznymi obrazami.

 

Fotografie Mieczysława Karłowicza pochodzą ze zbiorów Centralnej Biblioteki Górskiej PTTK w Krakowie.

[fotografie z wernisażu wystawy, 14 grudnia 2016 r.: Krzysztof Lech]